Dawno, dawno temu, kiedy internet nie był jeszcze tak powszechny i popularny jak teraz, realizowałem swoją potrzebę pisania na inne, bardziej tradycyjne sposoby. Jednym z nich było pisanie listów, które znalazło szczególne miejsce w moim sercu...
Epistolografia pojawiła się w moim życiu w 1998 roku, w wieku 15 lat. Zakupiłem wówczas książkę "Świat Zofii" Josteina Gaardera. Jest to powieść filozoficzna przeznaczona przede wszystkim do młodego pokolenia. Książka ta była dla mnie bardzo interesująca. Jednak jeszcze bardziej zainteresowało mnie znalezione wewnątrz zaproszenie do przyłączenia się do klubu korespondencyjnego, który był w tamtym okresie prowadzony przez wydawnictwo. Wystarczyło tylko wysłać swoje dane personalne na adres wydawnictwa i czekać na listy. Oczywiście od razu się do niego zapisałem i przez kilka kolejnych lat prowadziłem żywą korespondencję z kilkoma osobami z całej Polski, przy czym w większości były to osoby płci przeciwnej. Najdłużej przetrwała moja znajomość z dwiema dziewczynami- Ulą i Pauliną. Zapewne wydarzyło się tak, ponieważ byliśmy rówieśnikami i najlepiej się rozumieliśmy (myślę, że w wieku 15- 19 lat ma to jeszcze duże znaczenie). Niestety również z nimi po jakimś czasie urwał się kontakt. Zapewne ma to związek z coraz większą popularnością internetu, który ostatecznie niemal całkowicie wyparł tradycję pisania listów. Chociaż winę można zrzucić również na fakt, że w pewnym momencie życia zaczyna brakować czasu na wszystkie kontakty z młodości...
Dzisiaj bardzo tęsknię za czasami, kiedy pisałem dużo listów i po raz pierwszy w życiu nawiązywałem kontakty z ludźmi z całego kraju. Mogłem to robić bez pomocy klawiatury i kabla internetowego, co też jest dla mnie istotne. Epistolografia wymagała ode mnie większego skupienia i zaangażowania. Musiałem bardziej się postarać, aby poprawnie napisać cały tekst. A największą nagrodą był fakt, że na mój list przyszła odpowiedź. Oznaczało to, że komuś chciało się przeczytać moje bazgroły. Nawet, jeżeli była to tylko jedna osoba, czułem się bardzo dowartościowany. Piękny był również ten czas oczekiwania na odpowiedź i ta radość, kiedy znalazłem nową przesyłkę w skrzynce pocztowej. Oczekiwaniu towarzyszył oczywiście pewien stres, ale porównałbym go raczej do takiej pozytywnej frajdy, której ostatnimi czasy trochę mi brakuje. Dzisiaj, w dobie internetu, wszystko jest łatwiejsze. Nasza komunikacja z ludźmi jest coraz szybsza, coraz bardziej się upraszcza. A ja tęsknię za tamtymi wspaniałymi czasami, kiedy byłem nastolatkiem i pisałem długie listy...
Pisanie listów (wspomnienia)
Dawno, dawno temu, kiedy internet nie był jeszcze tak powszechny i popularny jak teraz, realizowałem swoją potrzebę pisania na inne, bardziej tradycyjne sposoby. Jednym z nich było pisanie listów, które znalazło szczególne miejsce w moim sercu...
Epistolografia pojawiła się w moim życiu w 1998 roku, w wieku 15 lat. Zakupiłem wówczas książkę "Świat Zofii" Josteina Gaardera. Jest to powieść filozoficzna przeznaczona przede wszystkim do młodego pokolenia. Książka ta była dla mnie bardzo interesująca. Jednak jeszcze bardziej zainteresowało mnie znalezione wewnątrz zaproszenie do przyłączenia się do klubu korespondencyjnego, który był w tamtym okresie prowadzony przez wydawnictwo. Wystarczyło tylko wysłać swoje dane personalne na adres wydawnictwa i czekać na listy. Oczywiście od razu się do niego zapisałem i przez kilka kolejnych lat prowadziłem żywą korespondencję z kilkoma osobami z całej Polski, przy czym w większości były to osoby płci przeciwnej. Najdłużej przetrwała moja znajomość z dwiema dziewczynami- Ulą i Pauliną. Zapewne wydarzyło się tak, ponieważ byliśmy rówieśnikami i najlepiej się rozumieliśmy (myślę, że w wieku 15- 19 lat ma to jeszcze duże znaczenie). Niestety również z nimi po jakimś czasie urwał się kontakt. Zapewne ma to związek z coraz większą popularnością internetu, który ostatecznie niemal całkowicie wyparł tradycję pisania listów. Chociaż winę można zrzucić również na fakt, że w pewnym momencie życia zaczyna brakować czasu na wszystkie kontakty z młodości...
Dzisiaj bardzo tęsknię za czasami, kiedy pisałem dużo listów i po raz pierwszy w życiu nawiązywałem kontakty z ludźmi z całego kraju. Mogłem to robić bez pomocy klawiatury i kabla internetowego, co też jest dla mnie istotne. Epistolografia wymagała ode mnie większego skupienia i zaangażowania. Musiałem bardziej się postarać, aby poprawnie napisać cały tekst. A największą nagrodą był fakt, że na mój list przyszła odpowiedź. Oznaczało to, że komuś chciało się przeczytać moje bazgroły. Nawet, jeżeli była to tylko jedna osoba, czułem się bardzo dowartościowany. Piękny był również ten czas oczekiwania na odpowiedź i ta radość, kiedy znalazłem nową przesyłkę w skrzynce pocztowej. Oczekiwaniu towarzyszył oczywiście pewien stres, ale porównałbym go raczej do takiej pozytywnej frajdy, której ostatnimi czasy trochę mi brakuje. Dzisiaj, w dobie internetu, wszystko jest łatwiejsze. Nasza komunikacja z ludźmi jest coraz szybsza, coraz bardziej się upraszcza. A ja tęsknię za tamtymi wspaniałymi czasami, kiedy byłem nastolatkiem i pisałem długie listy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
to prawda nie ma juz takich emocji co kiedys pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim nie ma już takiego skupienia na jednej wykonywanej czynności. Bo odręczne pisanie listu wymagało dużego skupienia. Teraz wszystko jest dostosowane do tego, żeby robić wiele rzeczy jednocześnie, w rozproszeniu. A to nie jest dobre. :)
UsuńJa listy pisałam tylko w podstawówce, z jedną koleżanką z wakacji... Pamiętam, że zawsze bardzo czekałam na list, a ona jakby o mnie zapominała: odpowiedzi pojawiały się po pół roku. No ale... i tak kontakt nam się urwał.
OdpowiedzUsuńByć może po prostu jest tak, że po dłuższym czasie człowiekowi przechodzi ochota. Pisanie listów jednak bywa czasochłonnym zajęciem. Być może również mi kiedyś przeszła ochota na to. Tylko teraz wróciła, w formie tęsknoty i miłego wspomnienia...
Usuńtrzydzieści lat temu, jak tu przyjechałam utrzymywałam przez kilka lat korespondencje z rodzina i przyjaciółmi z Polski, było tego kilkanaście osób, a moje listy miały i po sześc stron A4 zapisane po obu stronach maczkiem, z czasem jak otworzyli granice i byłam w Polsce wiele razy w roku, korespondencje zarzuciłam, także na rzecz emalii, później od 2005 były blogi, stwierdzam jednak, ze im jestem starsza, tym mniej chce mi się pisać, mam nadzieje, ze na emeryturze w Portugalii mi to przejdzie, wszak chce zacząć pisać wtedy książki :)
OdpowiedzUsuńNiestety pisanie listów zawsze było czasochłonne. Dlatego w dobie internetu praktycznie natychmiast zostało zarzucone przez większość ludzi. A szkoda, bo osobiście wspominam je jako bardzo fajne zajęcie. Na pewno było lepsze od ślęczenia godzinami przed monitorem komputera. :)
UsuńWłaśnie mi przypomniałeś, że mam napisać list do przyjaciółki. Czeka na mojego maila. :D
OdpowiedzUsuńPozdraeiam :)
To chyba dobrze. Lubię rozsiewać inspirację. :)
UsuńUwielbiałam pisać listy! :) Pamiętam, jak kupowałam fajną papeterię, naklejki, jaki to był rytuał :D Niestety, teraz nie miałoby to racji bytu, szczególnie, że większość moich znajomych, z którymi fajnie mi się korespondowało, mieszka za granicą, no i cóż - łatwiej napisać na Messengerze ;)
OdpowiedzUsuńZ internetem jest dużo łatwiej i szybciej. Ja też uległem tej łatwości, jaką daje kontakt przez internet. Dlatego pisanie listów zostało już dla mnie tylko miłym, magicznym wspomnieniem...
UsuńZdarza mi się od czasu do czasu napisać taki tradycyjny list. Otrzymanie listu od kogoś z drugiego końca kraju jest ekscytujące w dzisiejszych czasach
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to bardzo ekscytujące. Sam czasem mam ochotę, aby do tego wrócić. Obawiam się tylko, że w dzisiejszych czasach mało kto miałby na prawdę dużą ochotę, aby odpowiadać listem na list. Internet sprzyja wygodnictwu. :)
Usuń