Znali się od wczesnego dzieciństwa. Jako dzieci zawsze bawili się razem, tylko we dwoje, rzadko zapraszając kogokolwiek do swojego towarzystwa. Byli przy sobie we wszystkich chwilach życia, zarówno w tych radosnych, jak nauka jazdy na rowerze, sukcesy naukowe czy pierwsze miłości, jak i w tych smutnych, jak rozwód jej rodziców czy śmierć jej chłopaka w wyniku wypadku samochodowego. Zawsze pozostawali na stopie przyjacielskiej będąc dla siebie jak brat i siostra. Wspierali się nawzajem w każdej trudnej chwili. Potrzebowali siebie nawzajem, ponieważ oboje nie posiadali rodzeństwa. Ich uczucie było dla nich zupełnie oczywiste i naturalne, pomimo sugestii wielu osób, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą na dłuższą metę jest niemożliwa. Z resztą mieli powody, aby uważać ich przyjaźń za realne, niezniszczalne uczucie. Wiele pięknych, wspólnych przeżyć i wzajemna bezinteresowna pomoc w trudnych sytuacjach sprawiły, że darzyli siebie absolutnym zaufaniem i byli całkowicie pewni tego, co do siebie czują. Na co dzień nazywali siebie “bratem” i “siostrą”, co nie budziło żadnego zdziwienia wśród ludzi, którzy ich dobrze znali. Wszyscy wiedzieli, że przyjaźń taka jak ich zdarza się niezmiernie rzadko. Wiele osób zazdrościło im ich uczucia, jednak nikt nie odważył się powiedzieć im tego wprost....
Pewnego dnia dziewczyna poznała przystojnego chłopaka i zakochała się w nim po uszy. Kiedy okazało się, że chłopak odwzajemnia jej uczucia, była wniebowzięta. Pierwszą osobą, do której pobiegła z informacją o wspaniałym uczuciu, był jej najlepszy przyjaciel. Tego wieczoru oboje upili się do nieprzytomności, ciesząc się bardzo ze szczęścia dziewczyny. Dziewczyna związała się z obiektem swoich uczuć. Początkowo spotykała się z nim na randkach, wkrótce jednak przeprowadziła się do niego. Jej chłopak był szefem dużej, prywatnej firmy i zarabiał ogromne pieniądze. Od momentu, kiedy przeprowadziła się do niego, próbował ją przekonać, żeby rzuciła studia i marzenia o własnej karierze zawodowej, ponieważ on będzie w stanie doskonale utrzymać ich oboje. Początkowo dziewczyna miała duże opory. Również jej rodzice wyraźnie sprzeciwiali się takiemu rozwiązaniu, ostrzegając dziewczynę przed jej ukochanym. Jednak chłopak bardzo nalegał a zakochana po uszy dziewczyna w końcu mu uległa. Przez kilka następnych miesięcy żyli razem pod jednym dachem. On bywał głównie w pracy, wracając do domu wieczorami lub w nocy. Ona natomiast pomagała mu w utrzymaniu mieszkania w porządku, na czym spędzała większość czasu. Taki układ jej się podobał, ponieważ miała wszystko, czego w życiu potrzebowała. Czasem tylko budził się w niej stłumiony żal, że nie kontynuowała nauki na studiach i nie osiągnęła do tej pory nic w życiu. Jednak najważniejsza była dla niej miłość, której jej nie brakowało. Po kilku miesiącach życia we dwoje postanowiła przejąć inicjatywę i zaproponowała swojemu ukochanemu ślub. Chłopak był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Dla swojej przyszłej żony miał jednak jeden, podstawowy (jak się wyraził) warunek: zerwanie wszystkich dotychczasowych kontaktów z ludźmi i zaprzestanie nawiązywania nowych. Twierdził, że jego żona powinna należeć tylko do niego i tylko tak wyobraża on sobie ich małżeństwo. Dziewczyna była w ogromnym szoku, jednak zachowała zimną krew. Stwierdziła, że w tym wypadku nie wyobraża sobie dalej ich związku. Powiedziała, że go kocha, ale nie zamierza poświęcać wszystkiego dla jego zachcianek. Chłopak zaśmiał się jej w twarz. Powiedział jej, że nie oczekiwał takiej reakcji po kobiecie, która już i tak przegrała dla niego całe swoje życie. Stwierdził, że jeżeli teraz od niego odejdzie, niechybnie wyląduje na bruku i chociażby z tego powodu powinna potraktować jego warunek małżeński jako “akt miłosierdzia”. Dziewczyna mało nie wyszła z siebie, kiedy usłyszała te słowa. Postanowiła już nic więcej nie mówić, tylko odwróciła się na pięcie i pozostawiła na zawsze niedoszłego męża...
Po tym zimnym prysznicu, jaki zapewnił jej były chłopak, dziewczyna szukała wsparcia u swoich rodziców. Oni jednak stwierdzili, że nie zamierzają jej pomóc, ponieważ ona wcześniej nie posłuchała ich sprzeciwów i ostrzeżeń odnośnie tamtego chłopaka. Pomimo błagań dziewczyny powiedzieli jej, że ona podjęła decyzję o swoim życiu już dawno temu, czym odsunęła się od nich zbyt mocno. Załamana dziewczyna postanowiła poszukać wsparcia u swojej ostatniej ostoi: u jej najlepszego przyjaciela. Kiedy zapukała do jego drzwi, była już późna noc. Mimo wszystko przyjaciel przyjął ją do siebie. Pozwolił jej u siebie zamieszkać, nie stawiając przy tym żadnych warunków. Bardzo ją tym zadziwił i ujął. Tym bardziej stwierdziła, że musi zrobić coś ze swoim życiem chociażby tylko po to, żeby móc odwdzięczyć się w przyszłości swojemu przyjacielowi. Wkrótce wróciła na studia i znalazła sobie pracę. Nawet wtedy, kiedy stanęła na nogi i zaczęła radzić sobie w życiu, przyjaciel nie miał wobec niej żadnych oczekiwań. Pewnego dnia postanowiła poruszyć w jego obecności temat, który od dawna bardzo ją dręczył.
- Słuchaj. Dlaczego ktoś tak wyjątkowy i wspaniały jak ty nie znalazł sobie nigdy dziewczyny?- zapytała
- Ponieważ wszystkie dziewczyny świata wiedzą, że w moim sercu jest miejsce tylko dla jednej- odparł.
- Hmmm... to dziwne, bo ja akurat o tym nie wiedziałam. Kto jest tą szczęściarą?
Jedyną odpowiedzią na jej pytanie była głucha cisza i głębokie spojrzenie w oczy...

Prawdziwa przyjaźń (opowiadanie)



Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie, będę tutaj publikował między innymi moje krótkie opowiadania. Nadeszła pora na pierwszą taką publikację.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Czy to cię podnieca?- zapytała go wprost, patrząc w jego coraz bardziej rozbawione oczy. Dziwiło go to pytanie, ponieważ nigdy nie traktował swoich zachowań jako aktu seksualnego. Rzeczywiście dla przeciętnego człowieka były one co najmniej niepokojące i nadawały się do głębokiej analizy psychologicznej, ale pierwszy raz ktoś wysnuł wobec niego tak dziwaczną hipotezę...
Marek był typem człowieka, który bez przerwy narzeka na siebie i na otaczający go świat. Nie zmieniło się to u niego praktycznie od wczesnego dzieciństwa. Stale był w złym humorze, cały czas coś go denerwowało. Najbardziej martwił go zaś fakt, że nie ma żadnych przyjaciół i dziewczyny. Od lat powtarzał sobie i innym, że kiedyś było mu lepiej. Od lat kolejne wspomnienia z przeszłości były dla niego czymś lepszym od sytuacji obecnej. Potrafił godzinami przekonywać ludzi, jak mu z tym źle i przykro, czym wzbudzał litość u części ludzi i natychmiastową ucieczkę innych. Czuł, że jest przykry dla otaczającego go świata. Widział w sobie wampira- wysysacza ludzkich emocji, którego dusza zaopatrzona w długie, wilcze kły tylko czekała, by ugryźć kogoś w jego najczulsze punkty. Wiedział jednak, że nigdy się nie zmieni. Powtarzał sobie, że on już po prostu tak ma. W pewnym momencie zaczęło mu się to nawet podobać, nigdy jednak jego zachowanie nie wzbudzało w nim podniecenia...
Często chadzał do pubów po to, aby "się upodlić", czyli upić się do nieprzytomności i z każdym piwem wpadać w stan coraz większego smutku. Wtedy to odczuwał największy bezsens swojej egzystencji. Wtedy też jego opowieści o swoim marnym losie były jego zdaniem najpiękniejsze. Naturalnie nie lubił pić sam. Znajdował sobie towarzystwo, które wpadało w taki sam smutek jak on, słuchając jego przykrych opowieści. Zawsze znalazła się choć jedna osoba, której współczucie nie pozwalało odmówić towarzystwa biednemu, smutnemu człowiekowi. Podobało mu się, kiedy ktoś odczuwał razem z nim jego cierpienia. Tym chętniej zabierał się do pisania wierszy, w których opisywał swoje obecne stany emocjonalne oraz pragnienie powrotu do dawno minionej, dziecinnej beztroski. Następnie pokazywał je ludziom, którzy wzdychali czytając tak piękną i romantyczną poezję. Wiedział doskonale jak wzbudzić w ludziach litość, która dodawała mu energii, by dalej kroczyć przez życie i (chyba) nie zwariować totalnie. Czasem tylko ludzie reagowali na niego, jak na obłąkańca, czym bardzo go drażnili. Przyzwyczaił się jednak do tego na tyle, by nie reagować zbyt porywczo...
Zawsze uważał, że prędzej pójdzie do szpitala psychiatrycznego, niż zmieni się w normalną, radosną osobę. "Ludzie się nie zmieniają, nigdy"- powtarzał sobie w duchu...

Marny człowiek (opowiadanie)