Jak już kiedyś pisałem, od czasu do czasu zamierzam prowokować na moim blogu. Myślę, że nadszedł na to odpowiedni moment.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przez wiele lat żyjesz spokojnie. Myślisz, że choroby psychiczne w ogóle ciebie nie dotyczą. W końcu to domena 'ludzi nienormalnych', świrów, czubków, wariatów, złamasów. Ludzi zepchniętych na margines od urodzenia aż po śmierć. Ty jesteś normalny, zawsze bierzesz się w garść i idziesz do przodu. Zawsze jesteś silny i nic cię nie złamie. Niby co mogłoby spotkać takiego twardziela jak ty? Pewnego dnia dzieje się coś złego. Nagle okazuje się, że może jednak wcale nie jesteś taki twardy. Może jednak dałeś się ponieść emocjom w jakiejś sprawie. Może jednak coś jest nie tak. Być może nawet zaczynasz zauważać u siebie pierwsze symptomy choroby. Ale spychasz to na bok, w krainę nieświadomości. Po co wiedzieć, po co pytać? Psycholog i psychiatra? Oni są potrzebni tylko czubkom. A ty jesteś normalny, po prostu miałeś akurat gorszą chwilę. Problemy zepchnięte na bok nie istnieją. Nie musisz się nimi przejmować.
Jednak przychodzi taki moment, kiedy masz więcej problemów, niż kiedykolwiek. Skumulowanych przez lata lub nagłych i niespodziewanych. Albo jest ich niewiele, ale są na prawdę ciężkie, trudne do udźwignięcia. Nagle nie wytrzymujesz, presja jest zbyt silna dla jednej osoby. Całe to gadanie, że jesteś twardzielem, że jesteś normalnym, silnym człowiekiem, nagle okazuje się zwykłym bajaniem. Przychodzi załamanie nerwowe. Jest jak natręt, którego nie możesz się pozbyć. Przejmuje kontrolę nad twoim ciałem i umysłem. Nie jesteś w stanie opanować natrętnych myśli i lęków kłębiących się ciągle w twoim wnętrzu. Pulsowanie w głowie nie daje ci spokoju. Czujesz dosłownie każdy nerw w mózgu, każdy z osobna i wszystkie jednocześnie. Natrętne myśli i lęki wychodzą z ukrycia w formie krzyków. Zdajesz sobie sprawę, że nie panujesz już nad swoim zachowaniem. Musisz krzyczeć, musisz działać. Nerwica kontroluje całym twoim ciałem. Nie możesz spać, ciągle palisz papierosy. Narastająca w tobie wściekłość bez przerwy znajduje werbalne ujście. Ale wiesz, że to za mało. Wiesz, że musisz zrobić coś jeszcze. A właściwie to nie ty wiesz, nerwica wie. Bo nie jesteś już sobą, tylko chorobą. W akcie ostatniej desperacji chwytasz za tasak lub duży nóż. Chcesz wyjść na ulicę i zabijać ludzi. Każdego, kto tylko się nawinie. Jesteś zaślepiony i zdesperowany, ale coś cię powstrzymuje. Ostatnie resztki człowieczeństwa, które tlą się gdzieś w głębi twojej duszy. Odkrywasz, że choć nerwica cię kontroluje, może jednak pozostało w tobie coś z dawnego człowieka, gotowego podjąć odważną decyzję. Idziesz do lekarza ogólnego, który wypisuje ci skierowanie do psychiatry i psychologa. Tam słyszysz diagnozę: nerwica lękowa. Jest to wyrok na całe życie, ale dowiadujesz się też, że możesz normalnie żyć w społeczeństwie. Że takich jak ty jest wielu i często wiodą w miarę udane życie. Wystarczy tylko regularnie brać leki i stosować się do pewnych reguł. Dowiadujesz się wielu rzeczy, o których do tej pory nie miałeś zielonego pojęcia.
Wracasz do domu, by przyjąć pierwszą dawkę. Odczuwasz ulgę. Znów możesz być sobą. Wracasz do zwyczajnego życia. Ale tym razem masz nową towarzyszkę na całe życie, niechcianą przyjaciółkę. Nerwica już zawsze będzie z tobą...

Załamanie nerwowe (opowiadanie)


Jak już kiedyś pisałem, od czasu do czasu zamierzam prowokować na moim blogu. Myślę, że nadszedł na to odpowiedni moment.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przez wiele lat żyjesz spokojnie. Myślisz, że choroby psychiczne w ogóle ciebie nie dotyczą. W końcu to domena 'ludzi nienormalnych', świrów, czubków, wariatów, złamasów. Ludzi zepchniętych na margines od urodzenia aż po śmierć. Ty jesteś normalny, zawsze bierzesz się w garść i idziesz do przodu. Zawsze jesteś silny i nic cię nie złamie. Niby co mogłoby spotkać takiego twardziela jak ty? Pewnego dnia dzieje się coś złego. Nagle okazuje się, że może jednak wcale nie jesteś taki twardy. Może jednak dałeś się ponieść emocjom w jakiejś sprawie. Może jednak coś jest nie tak. Być może nawet zaczynasz zauważać u siebie pierwsze symptomy choroby. Ale spychasz to na bok, w krainę nieświadomości. Po co wiedzieć, po co pytać? Psycholog i psychiatra? Oni są potrzebni tylko czubkom. A ty jesteś normalny, po prostu miałeś akurat gorszą chwilę. Problemy zepchnięte na bok nie istnieją. Nie musisz się nimi przejmować.
Jednak przychodzi taki moment, kiedy masz więcej problemów, niż kiedykolwiek. Skumulowanych przez lata lub nagłych i niespodziewanych. Albo jest ich niewiele, ale są na prawdę ciężkie, trudne do udźwignięcia. Nagle nie wytrzymujesz, presja jest zbyt silna dla jednej osoby. Całe to gadanie, że jesteś twardzielem, że jesteś normalnym, silnym człowiekiem, nagle okazuje się zwykłym bajaniem. Przychodzi załamanie nerwowe. Jest jak natręt, którego nie możesz się pozbyć. Przejmuje kontrolę nad twoim ciałem i umysłem. Nie jesteś w stanie opanować natrętnych myśli i lęków kłębiących się ciągle w twoim wnętrzu. Pulsowanie w głowie nie daje ci spokoju. Czujesz dosłownie każdy nerw w mózgu, każdy z osobna i wszystkie jednocześnie. Natrętne myśli i lęki wychodzą z ukrycia w formie krzyków. Zdajesz sobie sprawę, że nie panujesz już nad swoim zachowaniem. Musisz krzyczeć, musisz działać. Nerwica kontroluje całym twoim ciałem. Nie możesz spać, ciągle palisz papierosy. Narastająca w tobie wściekłość bez przerwy znajduje werbalne ujście. Ale wiesz, że to za mało. Wiesz, że musisz zrobić coś jeszcze. A właściwie to nie ty wiesz, nerwica wie. Bo nie jesteś już sobą, tylko chorobą. W akcie ostatniej desperacji chwytasz za tasak lub duży nóż. Chcesz wyjść na ulicę i zabijać ludzi. Każdego, kto tylko się nawinie. Jesteś zaślepiony i zdesperowany, ale coś cię powstrzymuje. Ostatnie resztki człowieczeństwa, które tlą się gdzieś w głębi twojej duszy. Odkrywasz, że choć nerwica cię kontroluje, może jednak pozostało w tobie coś z dawnego człowieka, gotowego podjąć odważną decyzję. Idziesz do lekarza ogólnego, który wypisuje ci skierowanie do psychiatry i psychologa. Tam słyszysz diagnozę: nerwica lękowa. Jest to wyrok na całe życie, ale dowiadujesz się też, że możesz normalnie żyć w społeczeństwie. Że takich jak ty jest wielu i często wiodą w miarę udane życie. Wystarczy tylko regularnie brać leki i stosować się do pewnych reguł. Dowiadujesz się wielu rzeczy, o których do tej pory nie miałeś zielonego pojęcia.
Wracasz do domu, by przyjąć pierwszą dawkę. Odczuwasz ulgę. Znów możesz być sobą. Wracasz do zwyczajnego życia. Ale tym razem masz nową towarzyszkę na całe życie, niechcianą przyjaciółkę. Nerwica już zawsze będzie z tobą...

27 komentarzy:

  1. Tak samo może przypętać się depresja, albo objawić bipolar personality i wiem coś o tym niestety :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Nigdy nie wiesz, kiedy może Ci się przytrafić choroba psychiczna. Dopóki człowiek jest zdrowy, myśli sobie: "mnie to nie spotka, mnie to nie dotyczy". Aż nagle choroba przyjdzie i na zawsze wywróci życie do góry nogami.

      Usuń
    2. Blogierka, Ty też? Zatem taka "niechlubna piona" tym razem.

      Usuń
    3. Trzy osoby, to już chyba mały klub.

      Usuń
    4. "Czeeeeść, mam na imię Ania i piję do..." ;)

      Usuń
    5. Cholera, miało być oczywiście "od" :P

      Usuń
    6. Oj tam, oj tam. Mała literówka :)

      Usuń
  2. O cholera, mam tak czasem :))Paczucha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Temat, który dotyczy coraz większej grupy ludzi.Znam go bardzo dokładnie. Nerwicę lękową nosimy w sobie od dziecka, w sprzyjających warunkach da nam żyć bez leczenia. Życie jednak jest jakie jest, narasta w nas frustracja, dzieją się różne rzeczy. Póki się dzieją, adrenalina trzyma nas na chodzie. Kiedy wydaje nam się, że teraz już jest dobrze, ona uderza. Przede wszystkim w ciało, to ono daje nam znać, że dzieje się coś złego. Podejrzewamy najgorsze, idziemy do lekarza i tam okazuje się, że fizycznie nic nam nie jest. W pewnym momencie musimy stanąć i pomyśleć, co jest w naszym życiu nie tak, co musimy zmienić. Zdarza się, że sam organizm poprzez sny mówi nam gdzie leży problem. Leki zostają z nami do końca życia ale nie załatwią wszystkiego, jeśli nie usuniemy tego co nas najbardziej uwiera, nadal będziemy żyć w ciągłym poczuciu jakiejś nieuniknioności. To my mamy kontrolować lęk, nie on nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontrolowanie lęku to bardzo trudna sztuka. Dlatego bardzo ważna jest psychoterapia, która pomaga podczas leczenia farmakologicznego. Niestety sama choroba pozostaje z człowiekiem na całe życie, ale można sobie z nią względnie dobrze radzić w społeczeństwie, jeśli podejmie się odpowiednie kroki.

      Usuń
  4. Na szczęście do psychiatry czy psychologa nie trzeba mieć skierowania ;) Wiem coś o tym. Od kilku lat leczę się na depresję, nerwicę, kilka jeszcze pokrewnych tematów. Dziś jakoś to wszystko jestem w stanie kontrolować, niemniej łączę się w bólu ze wszystkimi, którzy mieli lub mają tego typu problemy. Społeczeństwo w dodatku nie ułatwia sprawy, bo choroby psychiczne, to dalej temat tabu. Myślę, że za jakiś czas będę gotowa, żeby zrobić wpis na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leczę się na nerwicę lękową od wielu lat. Niestety ludzie nie zawsze rozumieją chorych i ich problemów, czasem nawet w ogóle nie próbują. Myślę jednak, że otwieranie się na świat, przyznawanie się do choroby, może być oczyszczające dla chorego. Od czasu, kiedy zacząłem otwarcie mówić o chorobie, czuję się lepiej. Chociaż wiem, że są ludzie, którym lepiej nie mówić o takich sprawach, bo są zbyt ograniczeni, żeby je zrozumieć.

      Usuń
    2. Niektórzy tego typu problemy utożsamiają z lenistwem i nieporadnością życiową, co jest okrutnie krzywdzące, bo za cholerę nie wiedzą, co się w takiej sytuacji przeżywa.

      Usuń
    3. Właśnie, problem w tym, że zdrowi ludzie nie mają pojęcia, co przeżywa osoba chora. I najczęściej bazują na krzywdzących uproszczeniach. A to nie pomaga chorym, dla których możliwość otwartego mówienia o swoich problemach jest często ważną sprawą.

      Usuń
  5. od ponad trzydziestu lat walczę z depresja, w moim domu rodzinnym to nie był temat tabu, matka mojej najlepszej przyjaciółki zachorowała na schizofrenie gdy obie miałyśmy po czternaście lat i silą rzeczy moja matka jej matkowała, matka przyjaciółki nigdy z tej choroby nie wyszła, a ja się boje jednego, żeby właśnie tak nie zachorować, choć w sumie jak tak głębiej spojrzę na temat, na przykładzie tej chorej matki, to nie jestem pewna czy ona nie była (już nie żyje) szczęśliwsza od wszystkich "normalnych" razem wziętych :)

    a życie mi pokazało, ze tylko ignoranci i inteligentni inaczej patrzą na ludzi chorych na depresje i wszelkie jej odmiany, jak na ufo, dla normalnie myślącego człowieka jest to choroba, jak każda inna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, choroby psychiczne są takimi samymi chorobami, jak wszystkie inne. Niestety na świecie jest mnóstwo ignorantów, którzy wolą gadać głupoty, niż próbować zrozumieć problemy ludzi chorych. Przynajmniej dopóki sami na coś nie zachorują. Często dopiero choroba zmienia punkt widzenia człowieka.

      Usuń
    2. znam jedną chorą na notorycznie kłamanie, a spróbuj powiedzieć jej ze jest chora, albo ze kłamie, będzie pluła na prawo i lewo na twój temat, oczywiście same kłamstwa :D
      takie przypadki są nieuleczalne, przykre, ale nic nie poradzisz

      Usuń
    3. A kłamanie też może być chorobliwe. Zwłaszcza, kiedy człowiek przestaje dostrzegać różnice między rzeczywistością a tworzoną przez siebie fikcją.

      Usuń
    4. toteż ciężko podejrzewam, ze ta kobieta jest chora, kiedyś ufnie wpuściłam ja do mojego życia, także w momencie kiedy przez osiem miesięcy walczyłam z depresja i stać mnie było jedynie na pójście do pracy i utrzymanie w łazience czystości, w moim pokoju wyryta pośród brudu i śmieci była jedynie ścieżka do łózka, to już dawno minęło i wcale nie wstydzę się o tym oficjalnie opowiadać, a babsko po dzień dzisiejszy rozpisuje po rożnych blogach, jak to u brudasów bywała, a wtedy taka pomocna niby była i tez w depresji bo ja chłop z domu wyrzucił, gdzie oczywiście cala ta swoja sytuacje sierotki poszkodowanej mi nakłamała,osobiscie po usłyszeniu prawdy chłopa uważam za świętego, ze z nią ponad sześc lat wytrzymał! kiedyś wkurzały mnie te jej wypisywania o mnie, ale w końcu dotarło do mnie, ze ten człowiek jest chory i w życiu się leczyć nie będzie, wiec czytam z pobłażaniem jej wymyślone historie nie tylko o mnie, a przede wszystkim o jej cudownym życiu i jej cudownej, nieskazitelnej postaci :)

      Usuń
    5. Widzę, że stworzyła swój "idealny", wyimaginowany świat. Może tak jest jej łatwiej. Niektórzy wolą swoją bujną wyobraźnię od prawdziwego życia. Szkoda tylko, że wciąga w to innych ludzi.

      Usuń
    6. no i to jest chore właśnie i powinno się leczyć

      Usuń
    7. na fanpejczu chyba widziałam takiego mema "Mówienie prawdy jest jedyna dobrą cechą, za którą ludzie cie nienawidzą" :)

      Usuń
    8. Ja akurat należę do tych, którzy uważają, że nie zawsze trzeba być bezwzględnie szczerym. Czasem zdarzają się sytuacje, kiedy lepiej jest skłamać, albo jeszcze lepiej- w ogóle milczeć. Ale kłamać też trzeba umieć (i wiedzieć, kiedy lepiej tego nie robić), żeby nie wpaść w spiralę zakłamania.

      Usuń
    9. nieno naukowcy mówio, ze człowiek nic innego nie robi, ino kłamie i tu przyłożę piątkę, a i owszem ja kłamię od świtu mówiąc "dzień dobry" ludziom, którym tego nie życzę, ale zrobić sobie z kłamstwa cale życie nie byłabym w stanie, choćby opowiadając bajki publicznie, które innym ludziom są znane zupełnie inaczej ... se ne da Pane Havranek :)

      Usuń
    10. Dokładnie- w kłamaniu trzeba znać umiar. Jeśli z nim przeholujesz, to może szybko się wydać. Kłamstwo niestety ma krótkie nogi, o czym sam się kilka razy przekonałem w młodości. Każdy uczy się na błędach :)

      Usuń