Kiedy był dzieckiem, był okropnie nieznośny. Potrafił zepsuć swoim rodzicom każdy dzień swoimi wybrykami. Psuł wszystko, co tylko trafiło mu się pod rękę. Każdemu dokuczał, wszystkich doprowadzał do szału. Jego największym wrogiem była jego starsza siostra. Po wielu wybrykach i przykrościach, których jej przysporzył, nie potrafiła znieść jego towarzystwa. Bez przerwy kłócili się o wszystko. Jako młodzieniec stał się jeszcze gorszy. Bardzo wcześnie zaczął palić i pić, zaczął się też zadawać ze złym towarzystwem. Nękał dzieci w szkole, do której chodził. Niedługo później sięgnął również po narkotyki. Ciągle chodził na imprezy, przez co coraz rzadziej bywał w domu a jego oceny w szkole pozostawiały wiele do życzenia. Rodzice nie wiedzieli, jak sobie z nim poradzić. Wszystko wskazywało na to, że ich syn stacza się na dno...
Jego siostra była jego zupełnym przeciwieństwem. Zawsze była grzeczna i uczynna, bardzo dobrze się uczyła. Zaraz po ukończeniu liceum poszła na studia do Akademii Medycznej, które skończyła z wyróżnieniem. Miała mnóstwo przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć. Jej życie zapowiadało się fantastycznie. Tuż po ukończeniu studiów wybrała się z grupą przyjaciół pod żagle na Mazury. Miała w ten sposób uczcić sukcesy naukowe i przy okazji spędzić miło wakacje. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii...
Po tygodniu od wyjazdu do rodziców zadzwonił telefon. Okazało się, że ich córka miała tragiczny wypadek na jeziorze i leży w szpitalu w śpiączce. Rokowania były bardzo złe, groziła jej śmierć. Rodzice z synem pojechali do szpitala w Olsztynie, gdzie przebywała ich córka. Kiedy weszli do szpitala i usiedli przy jej łóżku, ich syn nie wytrzymał i zaczął płakać. Trzymając swoją siostrę za rękę i płacząc bardzo głośno, błagał Boga w duszy o to, żeby uratował ją od śmierci i przywrócił do zdrowia. Obiecał, że się zmieni. Przysięgał, że przestanie zachowywać się jak bandyta, zerwie z nałogami i zacznie się normalnie uczyć. Obiecał też, że zmieni swoje nastawienie do ludzi, a jeśli będzie taka konieczność, poświęci całe swoje życie Bogu, byleby tylko jego siostra wyzdrowiała. Obudziła się dwa dni później. Była senna i obolała, ale całkiem zdrowa. Lekarze mówili później, że to cud. Zastała przy swoim łóżku szczęśliwą, uśmiechniętą rodzinę. Nawet jej brat cieszył się z jej nagłego wyzdrowienia, czym bardzo ją zadziwił. Tydzień później wyszła ze szpitala...
Po tym wydarzeniu bardzo się zmienił. Przestał źle zachowywać się wobec ludzi, zerwał ze złym towarzystwem i pożegnał się z nałogami. Częściej bywał w domu i lepiej się uczył. Pogodził się nawet ze swoją siostrą i zaprzyjaźnił się z nią. Po zrobieniu matury nie miał żadnych wątpliwości, jaką drogę wybrać: kapłaństwo. W seminarium poznał fantastycznych ludzi, dzięki którym łatwiej przeżył kilka lat ciężkich studiów. Poznał między innymi kilka osób wchodzących w skład seminaryjnej kapeli rockowej. Przyszli księża nie wymyślili żadnej nazwy dla swojej grupy, ale grali bardzo ochoczo, ciesząc się sporą popularnością również poza seminarium. Okazało się, że ma fenomenalny, bardzo rockowy głos. Potrafił też pisać teksty piosenek. Z wielką przyjemnością przyjęli go do kapeli. Starał się często odwiedzać swoją siostrę. Po skończeniu seminarium został przydzielony jako wikariusz do jednej z parafii. Doskonale komunikował się z dziećmi, dzięki czemu zaczął uczyć religii w miejscowej szkole. Poza tym cały czas śpiewał w kapeli. Podczas jednego z koncertów został zapytany przez dziennikarza, jak nazywa się zespół. Spojrzał na wszystkich członków kapeli, potem na swoją siostrę, a po chwili skierował wzrok na tłumnie przybyłą publiczność.
- Boscy przyjaciele- stwierdził i uśmiechnął się.

Boscy przyjaciele (opowiadanie)



Kiedy był dzieckiem, był okropnie nieznośny. Potrafił zepsuć swoim rodzicom każdy dzień swoimi wybrykami. Psuł wszystko, co tylko trafiło mu się pod rękę. Każdemu dokuczał, wszystkich doprowadzał do szału. Jego największym wrogiem była jego starsza siostra. Po wielu wybrykach i przykrościach, których jej przysporzył, nie potrafiła znieść jego towarzystwa. Bez przerwy kłócili się o wszystko. Jako młodzieniec stał się jeszcze gorszy. Bardzo wcześnie zaczął palić i pić, zaczął się też zadawać ze złym towarzystwem. Nękał dzieci w szkole, do której chodził. Niedługo później sięgnął również po narkotyki. Ciągle chodził na imprezy, przez co coraz rzadziej bywał w domu a jego oceny w szkole pozostawiały wiele do życzenia. Rodzice nie wiedzieli, jak sobie z nim poradzić. Wszystko wskazywało na to, że ich syn stacza się na dno...
Jego siostra była jego zupełnym przeciwieństwem. Zawsze była grzeczna i uczynna, bardzo dobrze się uczyła. Zaraz po ukończeniu liceum poszła na studia do Akademii Medycznej, które skończyła z wyróżnieniem. Miała mnóstwo przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć. Jej życie zapowiadało się fantastycznie. Tuż po ukończeniu studiów wybrała się z grupą przyjaciół pod żagle na Mazury. Miała w ten sposób uczcić sukcesy naukowe i przy okazji spędzić miło wakacje. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii...
Po tygodniu od wyjazdu do rodziców zadzwonił telefon. Okazało się, że ich córka miała tragiczny wypadek na jeziorze i leży w szpitalu w śpiączce. Rokowania były bardzo złe, groziła jej śmierć. Rodzice z synem pojechali do szpitala w Olsztynie, gdzie przebywała ich córka. Kiedy weszli do szpitala i usiedli przy jej łóżku, ich syn nie wytrzymał i zaczął płakać. Trzymając swoją siostrę za rękę i płacząc bardzo głośno, błagał Boga w duszy o to, żeby uratował ją od śmierci i przywrócił do zdrowia. Obiecał, że się zmieni. Przysięgał, że przestanie zachowywać się jak bandyta, zerwie z nałogami i zacznie się normalnie uczyć. Obiecał też, że zmieni swoje nastawienie do ludzi, a jeśli będzie taka konieczność, poświęci całe swoje życie Bogu, byleby tylko jego siostra wyzdrowiała. Obudziła się dwa dni później. Była senna i obolała, ale całkiem zdrowa. Lekarze mówili później, że to cud. Zastała przy swoim łóżku szczęśliwą, uśmiechniętą rodzinę. Nawet jej brat cieszył się z jej nagłego wyzdrowienia, czym bardzo ją zadziwił. Tydzień później wyszła ze szpitala...
Po tym wydarzeniu bardzo się zmienił. Przestał źle zachowywać się wobec ludzi, zerwał ze złym towarzystwem i pożegnał się z nałogami. Częściej bywał w domu i lepiej się uczył. Pogodził się nawet ze swoją siostrą i zaprzyjaźnił się z nią. Po zrobieniu matury nie miał żadnych wątpliwości, jaką drogę wybrać: kapłaństwo. W seminarium poznał fantastycznych ludzi, dzięki którym łatwiej przeżył kilka lat ciężkich studiów. Poznał między innymi kilka osób wchodzących w skład seminaryjnej kapeli rockowej. Przyszli księża nie wymyślili żadnej nazwy dla swojej grupy, ale grali bardzo ochoczo, ciesząc się sporą popularnością również poza seminarium. Okazało się, że ma fenomenalny, bardzo rockowy głos. Potrafił też pisać teksty piosenek. Z wielką przyjemnością przyjęli go do kapeli. Starał się często odwiedzać swoją siostrę. Po skończeniu seminarium został przydzielony jako wikariusz do jednej z parafii. Doskonale komunikował się z dziećmi, dzięki czemu zaczął uczyć religii w miejscowej szkole. Poza tym cały czas śpiewał w kapeli. Podczas jednego z koncertów został zapytany przez dziennikarza, jak nazywa się zespół. Spojrzał na wszystkich członków kapeli, potem na swoją siostrę, a po chwili skierował wzrok na tłumnie przybyłą publiczność.
- Boscy przyjaciele- stwierdził i uśmiechnął się.

6 komentarzy:

  1. Nieeeee, tylko nie seminarium - mógł po prostu zostać dobrym człowiekiem, co Ty mu zrobiłeś!? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, Aniu. Nie wiem, czy zauważyłaś na moim blogu tendencję, że jak w jednym wpisie piszę cokolwiek dobrego o kościele, to zawsze w kolejnym ostro po nim jadę. :P

      Usuń
  2. znałam kiedyś kogoś bardzo wierzącego, który był dobrym człowiekiem, byliśmy razem w podziemnej Solidarności, serio, serio, no ale wiadomo wyjątek itepe ... no i od ćwierć wieku nie mamy kontaktu, wiec jak jest teraz nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... dobrzy ludzie mogą trafić się wszędzie. Ale potrafią też bardzo się zmienić, zwłaszcza po latach, niestety najczęściej na gorsze.

      Usuń
  3. Ciut przecukszone i nierealne opowiadanie. Ale z obserwacji i doświadczenia wiem, że różnymi drogami Bóg prowadzi do siebie. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo miało takie być... przecukrzone i mało realne. W moich opowiadaniach często jest tak, że raz nadużywam cukru, innym razem pieprzu, zaś jeszcze innym razem... chrzanu. I dobrze się przy tym bawię. Zależy mi bardziej na zabawie z tematem, niż na pełnym odzwierciedlaniu rzeczywistości. Do tego drugiego mogłoby nie wystarczyć miejsca na bloga.

      Usuń