Cześć! :)
Ponieważ wielkimi krokami zbliża się majówka, postanowiłem podrzucić bardziej lekki temat niż zazwyczaj i podzielić się z Wami moimi zdjęciami oraz krótkimi przemyśleniami na temat mojej przygody z lustrzanką. Zapewne część z Was zagląda na mój profil na Instagramie (a jeśli ktoś jeszcze nie był, zawsze może kliknąć w link, który znajduje się po prawej stronie mojego bloga). Wiem jednak, że wiele osób w ogóle nie zagląda na ten portal, dlatego właśnie będzie dzisiaj kilka moich zdjęć na blogu.
Na pierwszy ogień wezmę moje zdjęcia makro. Zacząłem je robić moim smartfonem w czasach, kiedy jeszcze nie miałem lustrzanki. Kiedy ją sobie kupiłem, zauważyłem sporą różnicę jakościową moich zdjęć makro i różnicę w łatwości ich wykonania. Nie będę się tu zbytnio rozwodził o przyczynach tych różnic, ponieważ jest ich kilka. Powiem tylko, że ilość megapikseli w aparacie nie zawsze decyduje o jakości ostatecznego efektu. Zdjęcia makro wciąż są dla mnie dużym wyzwaniem, ale ostatnio to wyzwanie stało się troszkę mniejsze. Można powiedzieć, że moje zdjęcia makro przeszły od etapu fotograficznych koszmarków do etapu "wyszło średnio na jeża, ale internet przyjmie wszystko".




Kolejne zdjęcia, którymi chciałbym się pochwalić, są moje zdjęcia architektury. Wiem, że być może fotografia architektury nie jest zbyt wymagająca i każdy może zrobić dobre zdjęcie budynku, o ile pamięta o pewnych podstawowych zasadach. Muszę jednak przyznać w tym momencie, że dobrze rozumiem, dlaczego fotografowie zachwalają obiektywy o ogniskowej 50 mm. Chociaż póki co używam obiektywu zmiennoogniskowego, ostatnio coraz poważniej myślę nad kupnem stałoogniskowego obiektywu 50 mm do mojego aparatu.


Od kiedy kupiłem lustrzankę, niestety coraz rzadziej robię zdjęcia kolejowe. Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego fotografię kolejową uprawiają w dużej mierze kolejarze, ewentualnie prawdziwi fani kolei, którzy bardzo dużo podróżują i mają dostęp do miejsc, do których zwykły śmiertelnik nigdy nie wejdzie. Cykanie fotek kolejowych smartfonem jest w miarę łatwe. Jeśli jednak chciałbyś się postarać, to dużym wyzwaniem może się okazać zdobycie takiego kadru, który okazałby się interesujący dla ludzi. Tym niemniej jeszcze nie złożyłem broni. Być może uda mi się jeszcze cyknąć zdjęcie kolejowe z prawdziwego zdarzenia.

Przyznam się szczerze, że zdarza mi się robić jeszcze zdjęcia portretowe niektórym spośród moich kolegów, o ile mnie o to wyraźnie poproszą. Nie mam jednak zwyczaju przechwalania się nimi publicznie. Oddaję je do dyspozycji tych kolegów, żeby robili z nimi, na co tylko mają ochotę. I cieszę się, kiedy jakieś zdjęcie trafi na profilowe na Facebooku.
Niedługo zaczyna się majówka i znów będę miał okazję wyruszyć w podróż z moim aparatem. Mam nadzieję, że Wasza majówka również okaże się udana. :)

To, co mnie na prawdę kręci (fotograficznie)



Kiedy wybrałem się na studia, poznałem pewnego chłopaka o imieniu Michał. Był on człowiekiem niezwykle wrażliwym i uczuciowym, czym zwracał na siebie uwagę wszystkich swoich znajomych. Każde smutne wydarzenie, które działo się w jego życiu, odciskało na nim duże piętno. Ponadto angażował się emocjonalnie w każdą zawartą na studiach znajomość oraz w działalność studencką (uczestniczył w wielu kołach naukowych na uniwersytecie). Był również obdarzony silną empatią. Nie potrafił przejść obojętnie obok żadnej cierpiącej osoby. Pomagał innym nawet wówczas, kiedy zachodziło duże prawdopodobieństwo, że pomoc ta nie zostanie dobrze wykorzystana. Jedynym jego problemem był fakt, że łatwo się denerwował, przez co łatwo popadał w konflikty z ludźmi. Bardzo polubiłem tego chłopaka, który od strony psychicznej bardziej przypominał kobietę. Po jakimś czasie zaprzyjaźniliśmy się ze sobą. Wtedy też Michał wyznał mi, że jest wszechstronnym artystą. Pisał wiersze, malował obrazy i grał na fortepianie. Fakt, że ma artystyczne upodobania, wcale mnie nie zaskoczył. Zdziwiło mnie natomiast jego pierwsze zaproszenie na wystawę jego obrazów w jednej z gdańskich galerii artystycznych. Widziałem obrazy Michała kilkakrotnie i musiałem przyznać, że chłopak ma talent. Jakiś czas później zaprzyjaźniliśmy się na tyle, że dał mi do przeczytania swoje wiersze. Zaznaczył przy okazji, że opisuje w nich swoje prawdziwe marzenia i najskrytsze marzenia, pokazuje samego siebie. Z przyjemnością pożyczyłem od niego jego poezje, pamiętając, jak piękne były jego obrazy. Kiedy zacząłem czytać jego twórczość, doznałem wielkiego szoku. Okazało się, że Michał miał duże problemy z własną tożsamością. Czuł się bardziej kobieta niż mężczyzną, pragnął zmienić płeć i stać się inną osobą. Marzył o tym, żeby spotykać się z mężczyznami. Jako facet Michał musiał udawać kogoś, kim tak na prawdę nie jest i to było jego największą życiową udręką. Jego wyznania były dla mnie niezwykle przerażające. Nie wiedziałem, co myśleć o swoim koledze, ani co on myśli o mnie. Obawiałem się, że za bardzo się do siebie zbliżyliśmy a on mógł chcieć ode mnie czegoś więcej, niż ja mogę mu dać. Kiedy oddawałem mu jego wiersze, powiedziałem mu o swoich obawach. Powiedział mi, że nie muszę się o nic martwić, bo nie jestem w jego typie. Wkrótce Michał ukończył studia i nasze kontakty znacznie się rozluźniły. Jakiś czas później, podczas przerwy w zajęciach na uczelni, siedziałem na patio z koleżanką i paliłem papierosa. Nagle usłyszałem znajomy, męski głos. Odwróciłem się i doznałem szoku. Zobaczyłem Michała przebranego za kobietę. Miał na sobie sukienkę, makijaż i ciemną perukę. Kiedy wypowiedziałem jego imię, stwierdził, że nie nazywa się już Michał tylko Magda. Powiedział, że nie potrafił już dłużej być mężczyzną i musiał to zmienić. Dlatego przebierał się za kobietę, a w najbliższym czasie wybierał się do szpitala na operację zmiany płci. Długo zbierał na nią pieniądze organizując wystawy swoich obrazów. Poza tym od niedawna spotykał się z chłopakiem, który akceptował go takim, jaki jest...
Od tamtej pory nie widziałem Michała ani razu. Mam tylko szczerą nadzieję, że bez względu na to, co robi, jest szczęśliwy...

Kobieta w męskiej skórze (opowiadanie)


Dawno, dawno temu, kiedy internet nie był jeszcze tak powszechny i popularny jak teraz, realizowałem swoją potrzebę pisania na inne, bardziej tradycyjne sposoby. Jednym z nich było pisanie listów, które znalazło szczególne miejsce w moim sercu...
Epistolografia pojawiła się w moim życiu w 1998 roku, w wieku 15 lat. Zakupiłem wówczas książkę "Świat Zofii" Josteina Gaardera. Jest to powieść filozoficzna przeznaczona przede wszystkim do młodego pokolenia. Książka ta była dla mnie bardzo interesująca. Jednak jeszcze bardziej zainteresowało mnie znalezione wewnątrz zaproszenie do przyłączenia się do klubu korespondencyjnego, który był w tamtym okresie prowadzony przez wydawnictwo. Wystarczyło tylko wysłać swoje dane personalne na adres wydawnictwa i czekać na listy. Oczywiście od razu się do niego zapisałem i przez kilka kolejnych lat prowadziłem żywą korespondencję z kilkoma osobami z całej Polski, przy czym w większości były to osoby płci przeciwnej. Najdłużej przetrwała moja znajomość z dwiema dziewczynami- Ulą i Pauliną. Zapewne wydarzyło się tak, ponieważ byliśmy rówieśnikami i najlepiej się rozumieliśmy (myślę, że w wieku 15- 19 lat ma to jeszcze duże znaczenie). Niestety również z nimi po jakimś czasie urwał się kontakt. Zapewne ma to związek z coraz większą popularnością internetu, który ostatecznie niemal całkowicie wyparł tradycję pisania listów. Chociaż winę można zrzucić również na fakt, że w pewnym momencie życia zaczyna brakować czasu na wszystkie kontakty z młodości...
Dzisiaj bardzo tęsknię za czasami, kiedy pisałem dużo listów i po raz pierwszy w życiu nawiązywałem kontakty z ludźmi z całego kraju. Mogłem to robić bez pomocy klawiatury i kabla internetowego, co też jest dla mnie istotne. Epistolografia wymagała ode mnie większego skupienia i zaangażowania. Musiałem bardziej się postarać, aby poprawnie napisać cały tekst. A największą nagrodą był fakt, że na mój list przyszła odpowiedź. Oznaczało to, że komuś chciało się przeczytać moje bazgroły. Nawet, jeżeli była to tylko jedna osoba, czułem się bardzo dowartościowany. Piękny był również ten czas oczekiwania na odpowiedź i ta radość, kiedy znalazłem nową przesyłkę w skrzynce pocztowej. Oczekiwaniu towarzyszył oczywiście pewien stres, ale porównałbym go raczej do takiej pozytywnej frajdy, której ostatnimi czasy trochę mi brakuje. Dzisiaj, w dobie internetu, wszystko jest łatwiejsze. Nasza komunikacja z ludźmi jest coraz szybsza, coraz bardziej się upraszcza. A ja tęsknię za tamtymi wspaniałymi czasami, kiedy byłem nastolatkiem i pisałem długie listy...

Pisanie listów (wspomnienia)

                                               autor obrazka: Andrzej Mleczko


1. Idzie ksiądz- pedofil,
Wzrokiem kasę łowi.
Szuka ministrantów
Do wieczornych rautów.
Siostra Bernadetta
Ma bujnego kreta.
A pieniądze z tacy giną,
Kiedy chleje mszalne wino.

Refren:
Kościół katolicki
Wszystkim nam jest bliski.
Pieśni te z ambony
Ku chwale mamony.

2. Dziś przychodzi biskup,
W sutannie ma peryskop.
Ksiądz proboszcz już gotowy
Na wieczorne łowy.
Babcie od różańca
Nawarzyły grzańca.
Impreza do wieczora
Dla Ojca Dyrektora.

Refren:
Kościół katolicki
Wszystkim nam jest bliski.
Pieśni te z ambony
Ku chwale mamony.

Kościelna imprezka (wiersz)